Przeprowadzka z widokiem i wyprawy po wodę

drzwiDwa tygodnie temu opuściliśmy nasz żółty domek z oceanicznym pejzażem zastępującym jedną ze ścian. Tego widoku będzie mi brakować. Chociaż kawa stygła na tarasie w tempie zupełnie niekaraibskim, chłodzona wiatrem znad oceanu.
Mogłam oglądać regaty zmywając naczynia. Z dziesięciominutowym wyprzedzeniem wiedziałam, że zbliża się deszcz i mogłam spokojnie zebrać pranie.

Widok na regaty "yoles" w zatoce Trinité. (C) AFT

Widok na regaty „yoles” w zatoce Trinité. (C) AFT

Pejzaż za oknem nigdy nie był taki sam, zmieniało się światło, kształt chmur, kolor nieba i oceanu – od pocztówkowego karaibskiego lazuru po groźny granat pory deszczowej. W nocy z półwypsu Caravelle mrugała do nas latarnia morska. Będę to miejsce na pewno wspominać z nostalgią.

Poranek z kubkiem kakao. (C) AFT

Poranek z kubkiem kakao. (C) AFT

Chwilowo przenieśliśmy się do domu przyjaciół po drugiej stronie wyspy, do Morne-Vert.

Na widok z okien nie mogę narzekać. Mam wybór między Morzem Karaibskim, wulkanem Pelé a górami Pitons du Carbet.

jedna z niewielu plam w okolicy. Widok z salonu (C) AFT

jedna z niewielu plam w okolicy. Widok z salonu (C) AFT

W ogrodzie kuszą zadziwiająco słodkie marakuje,  pomme-cannelles, banany i granaty.

Kwiaty marakui (C) AFT

Kwiaty marakui (C) AFT

pomme canelle

Owoce pomme-cannelles(C) AFT

Na awokado, którym objadaliśmy się rok temu, tym razem trzeba jeszcze poczekać. Susza dała im popalić, owoce są malutkie, a drzewa smutne i łyse.

Smutne awokado. (C) AFT

Smutne awokado. (C) AFT

Podczas poprzednich wakacji po przejściu cyklonu Chantal niemal wszystkie awokado spadły na ziemię w ciągu jednego ranka. To w dodatku ta najsmaczniejsza, fioletowa odmiana. Jedliśmy awokado z suszonym dorszem, awokado z grejfrutem, awokado z pomidorem, awokado z sosem vinaigrette, guacamole,  kulki „féroce”, a Podszewek nawet na francuską modłę wsuwał tłusty żółty miąższ z majonezem! Wszyscy nasi znajomi mieli już awokado po uszy.

Kosz awokado zebranych po cyklonie Chantal (C) AFt

Kosz awokado zebranych po cyklonie Chantal (C) AFt

W ym roku to banany wzięły nas z zaskoczenia! Podczas nocnej wichury bananowiec złamał się, a owoce  leżące w słońcu zaczęły dojrzewać w tempie ekspresowym. Trzeba je było szybko ewakuować. I równie szybko zjeść! Odmiana, która rośnie w ogrodzie naszych przyjaciół to „pommes-figues”, takie same jak te które kupowałam czasem u Man Sylvie.  Są krótkie i pękate, bardzo słodkie. Mają niestety tendencję do pękania, wiec trudno je przechowywać.

Chwila nieuwagi i banany prawie dojrzały (C) AFT

Chwila nieuwagi i banany prawie dojrzały (C) AFT

Bananowiec nie jest drzewem ale gigantyczną trawą. Posadzony daje owoce po roku, kwitnie i owocuje raz, a potem umiera.  Podczas gdy owoce dojrzewają dookoła bananowca wyrastają kolejne osobniki – jego następcy. Łodygę, z której wyrósł „reżim” ścisna się w tym samym momencie, co owoce. Jak na grubość „pnia”  przecina się go zadziwiająco łatwo, trochę jak zwinięty w rurkę nadmuchany karton. Podszewek nawet nie przebrał się z tej okazji i zaatakował bananowiec w koszuli w niebieskie prążki.

Maczeta w bananowiec wchodzi jak w masło (C) AFT

Maczeta w bananowiec wchodzi jak w masło (C) AFT

To było jedno z zabawniejszych doświadczeń ostatich dwóch tygodni. Bo niby jesteśmy na wakacjach, ale..  to nie byłaby Martynika gdyby wszystko szło według planu. Większość wolnego czasu spędzamy czekając w domu na kolejnych „naprawiaczy”.

Godzinami wisimy na telefonie z nadzieją, że ktoś odbierze, umówi się na naprawę, a może nawet przyjdzie w ustalonym dniu? Tydzień proszenia o interwencję, kolejne przekładane spotkania. W końcu coś się rusza. Pan który umówił się z nami w południe pojawia się o 9:00, ale nic nie naprawia. Kolejny uprzedza, że będzie u nas o 7:00 rano i po grzecznym telefonie „czy jest szansa, że znajdzie pan dla nas czas?” przybywa po obiedzie.

Cztery dni urlopu na wizyty France Télécom?  Całe szczęście, że nie musimy wychodzić do pracy, bo nie dalibyśmy rady. Szczególnie teraz, kiedy nie możemy się umyć! Bo po długiej awarii internetu i telefonu przyszedł czas na brak wody.

Wycieczka po wodę, source Attila w MorneVert (C) AFT

Wycieczka po wodę, source Attila w MorneVert (C) DB

Może trochę przesadzam z tą niemożnością umycia się. Dzisiaj wcześnie rano wybrałam się po wodę do górskiego źródła Atilla. Pełne uroku miejsce, położone zaledwie kwadrans od naszego domu. Na parking w Le Caplet prowadzi kręta i wąska droga, kilka zakrętów wymaga wprawnego kręcenia kierwonicą. Na szczęście jeepy chętnie ustępują miejsca białej kobiecie w miejskim samochodzie. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz wspinałam się samochodem do źródła Atilla rolnicy z przydrożnej  plantacji dymek „oignon pays” krzyczeli „Tchimbé raid, pas moli!” – „trzymaj, nie mięknij”! Od tamtej pory pamiętam, że jadąc pod stromą górkę najlepiej po prostu nie zdejmować nogi z gazu. I droga do le Caplet wcale  mnie nie stresuje.

Spacery po lesie w le Caplet. (C) AFT

Spacery po lesie w le Caplet. (C) AFT

Woda w źródle Atilla ma 26°C. Więcej niż temperatura powietrza w tym chłodnym zakątku gór (20°C dzisiaj rano!). Nabierając wody do butelek żałowałam, że nie wzięłam kostiumu. Przypomniały mi się słowa spotkanej niedawno mieszkanki Saint-Pierre „Kiedy chcę naprawdę wypocząć wybieram się z przyjaciółką na plażę w Le Carbet, rano pływamy w morzu, a po południu jedziemy opłukać się w źródle Atilla”. Prawdziwa kreolska mądrość!

Leśne kwiaty "balisiers" (C) AFT

Leśne kwiaty „balisiers” (C) AFT

Przed zachodem słońca wróciliśmy więc do Caplet na spacer z psami i wskoczyliśmy do rzeki. Podszewek zdjął nawet buty, ale po chwili musiał uciekać. Rzeczne raki wzięły jego stopy za potencjalną kolację.

Strumyk zamieszkany przez raki. (C) AFT

Strumyk zamieszkany przez raki. (C) AFT

Więc chociaż narzekamy, bo nie mamy czasu wybrać się na prawdziwą wędrówkę, to staramy się w wolnych chwilach korzystać z tego, co oferuje nasza okolica.
Przyzwyczailiśmy się też do nowych widoków z wakacyjnych okien. Nie było to trudne…

Widok z werandy na zachód słońca...  (C) AFT

Widok z werandy na zachód słońca… (C) AFT

i cieniutkiego księżyca! (C) AFT

i cieniutkiego księżyca! (C) AFT

Dwa tygodnie czekaliśmy, aż wulkan Montagne Pelée wystawi głowę zza chmur. Opłacało się, prawda?

Montagne Pelée wreszcie porzuciła na moment czapę chmur (C) AFT

Montagne Pelée wreszcie porzuciła na moment czapę chmur (C) AFT

3 responses to “Przeprowadzka z widokiem i wyprawy po wodę

  1. Znalazlam Twojego bloga zupelnie przez przypadek i zaczytalam sie na dlugo! Kocham Martynike, choc spedzilam tam tylko miesiac. Pozdrawiam serdecznie!

  2. Piszesz jeszcze tu czasem?

Dodaj komentarz

Enter your email address to follow this blog and receive notifications of new posts by email.

Dołącz do 17 subskrybenta

Starocie